Ciekawostka szkaplerzna.

Jeśli nie wiesz czym jest szkaplerz karmelitański, po co i na co Ci w życiu taki „skrawek szmatki”… to gorąco zachęcam aby podczas nowenny do Matki Bożej z Góry Karmel, która właśnie DZIŚ się rozpoczyna, zgłębić tajniki tego MARYJNEGO ZAWIERZENIA.

W moim życiu Maryja pojawiła się w bardzo nietypowy sposób. Od dziecka była dla mnie ważna, jak na Matkę Boga przystało, ale nie wiązała mnie z Nią jakaś szczególnie osobista i żywa relacja. Do momentu kiedy podczas pobytu w Hiszpanii zaczęłam tańczyć flamenco i moje ulubione sevillanas. Tak poznałam VIRGEN DEL ROCIO, Matkę Bożą z Rocio. Moje spotkania z Maryją nie były modlitewne tylko taneczne. Tańczyłam wraz z hiszpańskimi przyjaciółmi sevillanas na Jej cześć. Treść tych ludowych utworów wyraża piękne nabożeństwo do Matki Boga i naszej Matki, która nieustająco czuwa nad nami i prowadzi nas do Jezusa. Matce Bożej z Rocio zawdzięczam istnienie akademii tańca, którą prowadzę od 2007 roku. Po powrocie do Polski, w sposób szczególny Maryja zaprosiła mnie na spotkanie z Nią w… Ludźmierzu i Kalwarii Zebrzydowskiej. Stąd moje wyjątkowe nabożeństwo do Gaździny Podhala a także jej kalwaryjskiego wizerunku. Przez kilka lat odwiedzałam ją w tych dwóch sanktuariach i jestem głęboko przekonana, że to właśnie Ona, rozeznając właściwy dla mnie moment, podprowadziła mnie kilka kilometrów dalej… do Sanktuarium Św. Józefa w Wadowicach. Tam zetknęłam się z duchowością Karmelu, która już we wczesnej młodości bardzo mnie pociągała ale ze względu na różne perypetie życiowe, zapomniałam o niej na długie dziesięciolecia.

Jedna z moich uczennic – taki „anioł”, którym Pan Bóg często posługuje się aby na coś ważnego zwrócić moją uwagę – od kilku lat zachęcała mnie do przyjęcia Szkaplerza Karmelitańskiego. Nie był to jednak mój czas. Coś niewytłumaczalnego powstrzymywało mnie przed tą decyzją. Z perspektywy lat widzę, że potrzebowałam czasu aby dojrzeć i pojąć nie tylko rozumem ale całym sercem, że bez całkowitego oddania/zawierzenia Maryi będzie mi w życiu bardzo ciężko. Czasy nie nastrajają pozytywnie. Każdy kto ma odwagę spojrzeć prawdzie w oczy – gołym okiem dostrzeże, że żyjemy w czasach zamętu, zmieszania i walki duchowej. Trzeba być kamikadze aby na taką duchową wojnę iść bez przygotowania, konkretnego zabezpieczenia i ochrony. W końcu i do mnie dotarło, że trudno o lepsze zabezpieczenie niż opieka Bożej Matki! Przypomniało mi się, że przed Bitwą pod Grunwaldem modlono się śpiewając Bogurodzicę a na zbrojach widniały ryngrafy z wizerunkiem Matki Bożej (tarcze Maryi). Warto odkurzyć dawne tradycje i symbole, które nie są formą magicznych amuletów ale świadczą o żywej wierze w moc wstawienniczej opieki naszej Matki. Powoli w moim sercu rodziło się pragnienie zawierzenia Jej całego mojego życia – bardzo chciałam aby to Ona poprowadziła mnie wprost w ramiona Jej Syna – Jezusa. Kilkakrotnie zawierzałam Maryi moje życie podczas indywidualnej modlitwy ale kiedy poznałam duchowość karmelitańską zapragnęłam także uczestniczyć we wszystkich dobrach duchowych Karmelu. Tak też w moim sercu zagościła – ufam, że już na zawsze – Matka Boża z Góry Karmel.

Wtedy jednak, w nieoczekiwany dla mnie sposób pojawił się problem natury technicznej – nadwrażliwość sensoryczna. Słyszeliście o czymś takim? Ludzie z tą przypadłością zazwyczaj uchodzą za dziwaków. W moim przypadku przejawia się ona nadwrażliwością na dotyk dlatego też nie noszę żadnych łańcuszków, koralików, pierścionków i innych ozdób. Albo inaczej, noszę je okazjonalnie, także z racji wykonywanego zawodu czyli tanecznych pokazów. Cokolwiek założę, to marzę o chwili kiedy to zdejmę, choćby nie wiem jak ładna i szlachetna była biżuteria. Jak przy takiej nadwrażliwości zdecydować się na codzienne noszenie szkaplerza? Hm… i to nie ważne czy jest on wykonany z tkaniny czy ma postać medalika (dozwolona forma zamienna dla tradycyjnego szkaplerza). Doszłam do wniosku, że ponieważ nic nie mogę zmienić w tym temacie – a szkaplerz pragnę przyjąć – potraktuję więc niedogodność noszenia go, jako swoistego rodzaju ofiarę. Podczas uroczystego przyjmowania szkaplerza należy mieć szkaplerz wykonany z materiału – taki też przyjęłam ale od razu przygotowałam do poświęcenia medalik (najmniejszy jaki mogłam znaleźć), z zamiarem, że już tego samego dnia, wieczorem dokonam zamiany. Jakież było moje zdziwienie, zaraz po tym jak kapłan nałożył mi szkaplerz z tkaniny, ponieważ odczułam swojego rodzaju, trudną do opisania, przyjemność. W sprawach mojej wiary nie jestem raczej emocjonalna więc zdziwienie moje wzrastało wraz z upływem kolejnych dni. Okazało się, że fizycznie szkaplerza w ogóle nie czuję na sobie, natomiast stale towarzyszyło mi błogie uczucie, wręcz fizyczne uczucie przyjemności z faktu posiadania tej małej, symbolicznej „szaty Maryi”.

Dlaczego piszę to tym wydarzeniu? Mam świadomość, że dla wielu osób może wydawać się jakąś śmieszną, naciąganą, wręcz dewocyjną historyjką. Może tak być. Jak z każdym z resztą duchowym doświadczeniem, które jest dla nas niewytłumaczalne a dzięki Bożej łasce stało się naszym udziałem. Piszę o tej historii z dwóch powodów. Dziś po raz pierwszy rozpoczynam nowennę do Matki Bożej Szkaplerznej, już jako członek Rodziny karmelitańskiej. Z tej okazji zapragnęłam opowiedzieć w jaki niesamowity sposób Maryja opiekuje się nami. W moim przypadku zatroszczyła się o to abym codziennie mogła nie tylko nosić szkaplerz ale także cieszyć się nim bez jakichkolwiek dolegliwości związanych z moją nadwrażliwością sensoryczną. Drugim powodem jest chęć wyczulenia czytelników niniejszego wpisu na fakt, że zarówno Boża opieka jak i opieka Maryi, towarzyszy nam każdego dnia ale tylko od naszej czujności zależy czy ją dostrzeżemy… Wiele subtelnych dowodów Bożej interwencji umyka naszej uwadze a co za tym idzie zapominamy o wdzięczności serca i oddaniu chwały Temu, który JEST, który BYŁ i który do nas PRZYCHODZI!

One Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *