Dlaczego ja?
Dlaczego mnie to spotkało?
Dlaczego mnie nikt nie chce?
Dlaczego mnie nikt nie wybrał?
Dlaczego nie mogę mieć męża?
Dlaczego nie mogę mieć dzieci?
Dlaczego nie mogę mieć „normalnej rodziny”?
Dlaczego nie jestem wystarczająco atrakcyjna żeby ktoś mnie pokochał?
Dlaczego nie jestem wystarczająco kobieca żeby ktoś mnie zechciał?
Dlaczego jestem niewystarczająca?
Dlaczego nie mogę mieć „normalnego życia”?
Dlaczego nie mogę żyć jak „wszyscy normalni ludzie”?
Dlaczego nie mogę mieć tego co „wszyscy mają”?
Dlaczego jestem skazana na samotność?
Dlaczego coś ze mną jest nie tak?
Dlaczego nie mogę realizować pragnień mojego serca?
Dlaczego mam trwać w czystości i wstrzemięźliwości seksualnej do końca życia skoro nie jestem ani zakonnicą ani mężatką?
Dlaczego mam zachować dziewictwo do końca życia skoro równie cenna jest „czystość z odzysku”?
Dlaczego Bóg zakazuje seksu poza małżeństwem skoro sam stworzył nas jako osoby seksualne?
Dlaczego Boga nie interesują moje naturalne potrzeby seksualne, szalejące hormony oraz silny instynkt macierzyński?
Dlaczego Bóg nie powołał mnie do zakonu skoro nie chce „dać mi męża”?
Dlaczego Bóg nie chce żebym była szczęśliwą żoną i matką?
Dlaczego Bóg skazuje mnie na „niewybrany celibat”?
Dlaczego Bóg godzi się na moje biologiczne „przekwitanie” skoro nigdy nie „zakwitłam”?
Dlaczego Bóg nie błogosławi moim pragnieniom i marzeniom?
Dlaczego Bóg nie widzi mojej biedy, mojego niespełnienia, mojego bólu?
Dlaczego mam słabe zdrowie i niedomagam?
Dlaczego Bóg mnie nie słyszy i nie wysłuchuje moich modlitw?
Dlaczego Bóg jest taki bezwzględny, okrutny i milczy?
Dlaczego…
Listę pytań, od których zaczęłam ten wpis, znam z autopsji. Zalęgły się w moim wnętrzu na długie lata. Dałam się zwieść. Straciłam duchową czujność i pozwoliłam na to aby „ktoś” kto mi wcale dobrze nie życzy, mnożył te pytania bez końca. A cel był jeden. Nie chodziło o uzyskanie odpowiedzi lecz zasianie wątpliwości i zwątpienia w miłość Pana Boga, w Jego dobre zamiary względem mnie i mojego życia. Byłam głucha na odpowiedzi bo tak szczerze, na dnie swojego serca bałam się je usłyszeć. Lęk przed odpowiedzią był paraliżujący. Dlaczego? Bo podejrzewałam Pana Boga o najgorsze!
Dziś, z perspektywy wieloletniej wędrówki, widzę wyraźnie, że każde z powyższych pytań było marną kopią dialogu węża z Ewą w Rajskim Ogrodzie. Mój wewnętrzny dialog prowadziłam z podszeptami tego, który nieustająco zwodził i wypaczał obraz Miłującego mnie Boga. Kiedy zorientowałam się, że coś jest nie tak, zwróciłam swój wzrok na Pana i podczas licznych Adoracji Najświętszego Sakramentu, rozpoczęłam żmudną naukę słuchania Bożych natchnień. Tym razem pytania skierowałam już bezpośrednio do Pana Boga. I tak pewnego dnia, w miejsce podszeptów złego, zaczęły się pojawiać myśli – ufam, że pochodzące od Ducha Świętego – które brzmiały jak pytania Miłującego Boga, skierowane wprost do mnie.
Podobno nie powinno się odpowiadać pytaniem na pytanie. Dobrze, że Pan Bóg jest ponad tymi zasadami. Bywają bowiem takie sytuacje życiowe, że to właśnie w tych Bożych pytaniach zawarta jest odpowiedź dająca życie! Jestem głęboko przekonana, że Pan Bóg te życiodajne pytania kieruje do każdej z nas:
„Skoro Ja ciebie stworzyłem, tak bardzo umiłowałem i obdarzyłem WSZYSTKIM co potrzeba abyś żyła pełnią życia na Wieczność, to…
Dlaczego tego nie dostrzegasz?
Dlaczego Mnie ignorujesz?
Dlaczego nie słuchasz tak aby usłyszeć?
Dlaczego pytasz a nie chcesz usłyszeć Moich odpowiedzi na pytania, które mi zadajesz?
Dlaczego nie patrzysz tak aby widzieć?
Dlaczego patrzysz na wszystkich dookoła a nie patrzysz na Mnie?
Dlaczego szukasz miłości wszędzie tylko nie u jej Źródła?
Dlaczego powołujesz się na miłość a nie starasz się prawdziwej Miłości poznać aby móc z niej czerpać do woli?
Dlaczego wierzysz ludzkim opiniom a nie wierzysz Mojemu Słowu?
Dlaczego słowa innych ludzi przyjmujesz z wiarą, za pewnik a Moje słowa puszczasz mimo uszu?
Dlaczego wierzysz we Mnie ale Mi nie wierzysz? Czyli wierzysz że jestem, ale nie wierzysz, że jestem dobry i prawdomówny?
Dlaczego ufasz sobie a nie ufasz Mnie?
Dlaczego ufasz swojej wizji na życie a nie Mojej? (Jer 29,11)
Dlaczego szukasz namiastki a nie szukasz Pełni?
Dlaczego będąc „ślepą i krótkowzroczną” nie ufasz Mi, chociaż Ja widzę więcej i dalej? (Iz 55,8-9)
Dlaczego…”
Oby każda z nas, usłyszała głos Tego, który swoje pytania do nas kieruje. Obyśmy nie były tak bardzo skoncentrowane na swoim bólu i niedoli, że nie usłyszymy Jego subtelnych natchnień i tych pytań, które dają życie: tu i teraz, i na wieki! Uczmy się nieustająco rozróżniać te wewnętrzne głosy w naszych myślach, w sercu, wyobraźni aby móc w pokoju serca na te Boże pytania odpowiedzieć jak najszybciej! Nasze piękne życie, do którego została powołana każda z nas, zależy od tych właśnie odpowiedzi…
Ps.
Jako kontynuację rozważań polecam dwa rozdziały z mojej książki „O samotności inaczej”: rozdział 5, pt. „Tylko (nie) Ty!” oraz rozdział 10, pt. „Marzenia”.
Ponad to zachęcam do medytacji fragmentu z „Drogi na Górę Karmel” świętego Jana od Krzyża:
[por. J 12,25; Mt 10,39; Mt 11,30; Mt 20,20n; Św. Jan od Krzyża, Droga, s. 205-206] O, któż nam może należycie wyłożyć, jak daleko, zgodnie z wolą naszego Pana, mamy posunąć wyrzeczenie samych siebie! To pewne, że ma to być jakby śmierć i unicestwienie doczesne, naturalne i duchowe wszystkich rzeczy cenionych przez wolę, od której wszelkie wyrzeczenie zależy. To właśnie chciał Zbawiciel wyrazić w słowach: “Kto by bowiem chciał duszę swoją ocalić, straci ją” (J 12,25). Znaczy to: Kto by chciał coś posiadać, czegoś szukać dla siebie, ten straci duszę. “Kto by zaś stracił duszę swoją dla mnie, ocali ją” (Mt 10,39), to znaczy, że kto wyrzeknie się dla Chrystusa tego wszystkiego, czego jego wola pragnie i w czym ma upodobanie, a wybierze raczej to, co jest krzyżem (co sam przez św. Jana nazywa “nienawiścią duszy swojej” (J 12,25), ten ocali swą duszę. Tę samą naukę dał Chrystus owym dwom uczniom, domagającym się miejsca po Jego prawicy i lewicy, nie odpowiadając wprost na żądanie tego wywyższenia, lecz ofiarując im kielich, który sam miał pić, jako rzecz cenniejszą i pewniejszą na tej ziemi niż radość (Mt 20,20-22). 7. “Kielich” ten to umrzeć dla własnej natury, aby mogła postępować tą wąską ścieżką, ogołacając się i unicestwiając we wszystkim, co posiada w dziedzinie zmysłów (jak już powiedzieliśmy) i (jak zaraz powiemy) w sferze ducha, tj. w swym rozumowaniu, smakowaniu i odczuwaniu. Musi więc być nie tylko wolna od rzeczy zmysłowych i ziemskich, lecz również nie obciążona rzeczami duchowymi, by mogła swobodnie postępować po tej wąskiej drodze. Na niej bowiem zmieści się tylko wyrzeczenie siebie (jak to zaznacza Zbawiciel) i krzyż jako laska umilająca i ułatwiająca drogę. Dlatego też mówi Pan przez św. Mateusza: “Albowiem jarzmo moje słodkie jest, a brzemię moje lekkie” (Mt 11,30). Brzemieniem tym jest krzyż Chrystusa. I jeśli człowiek zdecyduje się naprawdę podjąć i znosić dla Boga uznojenie we wszystkich rzeczach, znajdzie w nich wszystkich wielką ulgę i słodycz, aby tak ogołocony ze wszystkiego mógł postępować tą drogą nie szukając czegokolwiek. Jeśliby jednak zechciał cośkolwiek mieć dla siebie, czy to od Boga czy od stworzeń, nie będzie zupełnie ogołocony i pełen zaparcia się we wszystkim, a co za tym idzie, nie będzie mógł ani wejść na tę ciasną ścieżkę, ani po niej postępować.
Św. Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel, Dzieła, Kraków 1995
http://www.objawienia.pl/valtorta/jk/jk-02-dr.html
Zdjęcie tytułowe: AI