Rzecz o starych pannach. 1/3

W latach 70-tych dzieci straszono „czarną wołgą” a dorastające dziewczynki staropanieństwem. Do dziś pamiętam rozpacz koleżanki mojej mamy, która opowiadała o tragedii córki, która nie znalazła męża i nie dość, że sama dzieci nie miała, to na dodatek swoją matkę pozbawiła wnuków. Słyszałam też opowieści rodzinne o pewnej starej pannie, dziwaczce a może nawet chorej psychicznie, która na koniec życia została sama jak palec. Jakież było moje zdziwienie kiedy – już jako dojrzała kobieta – poznałam tę spokrewnioną kobietę. Do dziś łza kręci mi się w oku na to wspomnienie… Prosta kobieta, w chusteczce na głowie, w czyściutkiej izbie, z niesamowitym błyskiem w oku i pięknym uśmiechem. Biły od niej radość i pokój. Pod koniec życia, kiedy nie mogła sama chodzić do kościoła, Pan Jezus przychodził do niej – za pośrednictwem kapłana oczywiście. To była normalna, śmiem twierdzić Boża kobieta, której życiorys brutalnie przetrącił jeden z członków rodziny. Już na trwałe przylgnęły do niej teksty stygmatyzujące ją i jej sytuację życiową.
Nie pojmowałam dlaczego stara panna traktowana jest jak drugi gatunek kobiety. Bardzo długo nie czułam się starą panną (mieszkam w dużym mieście, kilka lat mieszkałam za granicą) ale kilkakrotnie udało mi się doświadczyć takiego dość przykrego zaszufladkowania. Chociaż początkowo nie myślałam o swojej samotności w kategoriach staropanieństwa, to otoczenie bliższe i dalsze, skutecznie kierowało mnie na te tory. Najtrudniejsze było słuchanie gotowych opinii na temat przyczyn braku mojego zamążpójścia. Dowiedziałam się, że jestem wybredna i za wysoko stawiam poprzeczkę (opinia dalszej rodziny), wygodna i egoistyczna (opinia spowiednika), mam czego chcę (opinia mężatki) a nawet, że muszę być lesbijką (opinia znajomych z Hiszpanii). Nikt z tego towarzystwa nie zadał sobie trudu żeby poznać i zrozumieć mój problem. Dziś porównuję ich do „przyjaciół” Hioba. Bardzo mi współczuli, ale nie tyle bólu mojej samotności, co przyczyn, które według nich – oczywiście z mojej własnej winy – wpędziły mnie w tą upokarzającą sytuację. 

Na potrzeby tego bloga przejrzałam parę stron internetowych na temat staropanieństwa. Nie sądziłam, że w tym temacie coś mnie jeszcze zaskoczy. A jednak! Zaskoczyła mnie skala stygmatyzacji i tragiczna sytuacja kobiet w dawnych czasach. Oszczędzę sobie i czytelniczkom mojego bloga, pikantnych szczegółów ale faktem jest, że „ W XIX wieku nie tolerowano odmienności, w konsekwencji do starych panien i kawalerów odnoszono się z drwiną. Na temat starych panien opowiadano niewybredne dowcipy, w gazetach zamieszczano karykatury, tworzono satyryczne ilustracje. Nie wszystkie dziś są w pełni zrozumiałe. Nie pozostawiają jednak wątpliwości, stara panna po pewnym czasie przestawała być kobietą i damą, stawała się po prostu starą panną, niewymagającą szacunku. Była pomarszczona, brzydka, a jej nieodzownym atrybutem były pieski, kotki i kanarki.” (fragm. z bloga Agnieszki Lisak, autorki książki, pt. „Miłość, kobieta i małżeństwo w XIX wieku”). 

Nasunęła mi się spontanicznie ciekawa dygresja… Ależ ten świat się zmienia! W XIX wieku było dużo starych panien, a ich atrybutem były pieski, kotki i kanarki. Hm… za to w pierwszych wiekach starych panien nie było wcale! Były za to święte dziewice, a ich atrybuty to zazwyczaj narzędzia tortur wykorzystywanych podczas ich męczeńskiej śmierci lub utracone części ciała, np.: koło (św. Katarzyna Aleksandryjska), obcięte piersi na tacy (św. Agata), oczy na talerzu (św. Łucja), czy też oczy nabite na sztylet (św. Otylia)…

Wulgarnych dowcipów, tekścików znajomych czy ginekologów, jakie słyszałam na temat starych panien nie będę cytować, ale parę związków frazeologicznych (z internetowego słownika), dlaczego nie: stara panna jest jako przejrzała gruszka i temu spadnie na łeb, co jej nie trzęsie • ciekawy jak stara panna • stara panna i z własnym cieniem się wadzi • nie pomoże blansz i róż, kiedy stara panna już • stara panna im mniej ma zębów, tym większym przekąsem mówi • stara panna na starego żołnierza czeka • tylko stare panny nie boją się oblężenia • kto się w starej pannie kocha, dwa razy grzeszy.

No dobrze, skoro już się „pośmialiśmy”, to chwila modlitwy pomoże wybrać właściwy kierunek dalszych rozważań…

Ciąg dalszy nastąpi i to z happy endem! 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *