Historia z HAPPY ENDEM

Prawdziwa historia o „niezrealizowanych powołaniach” i niechcianych/niewybranych drogach życia, które wbrew pozorom całkiem sporo dobrych owoców przyniosły czyli o dwóch Katarzynach, co to o innym powołaniu marzyły. 

W drugiej połowie XIX wieku przyszła na świat Katarzyna, która jak się zdawało, miała powołanie do życia zakonnego. Do majętnych nie należała ale udało się wiano przygotować i wstąpić do zakonu augustianek na ulicy Skałecznej w Krakowie. Nie zabawiła tam jednak długo gdyż jej rodzona matka z powołaniem córki pogodzić się nie mogła i miała lepszy pomysł na jej życie. Znalazła dla Katarzyny idealnego kandydata na męża więc natychmiast przystąpiła do działania. Całymi godzinami wystawała pod oknami klasztoru i wykrzykując na całą ulicę błagała aby jej augustianki córkę oddały. Po kilku tygodniach przełożona nie wytrzymała tych ulicznych lamentów i Katarzynę, tuż przed ślubami wieczystymi, z zakonu wypuściła. Część posagu zwrócono, część bezpowrotnie przepadła a jedyną pamiątką, która po pobycie w klasztorze Katarzynie została, był zakonny różaniec z pięknym krucyfiksem.

W niedługim czasie niedoszłą zakonnicę matka wydała za owego „idealnego” kandydata, czyli 20 lat starszego od Katarzyny wdowca z trójką dzieci. Zaaranżowane małżeństwo doczekało się zaledwie jednej córki.  Co ciekawe dla całej tej powołaniowej historii, to właśnie ta dziewczynka stała się ogniwem wiążącym dla przyszłych pokoleń. Troje dzieci z pierwszego małżeństwa wdowca, zmarło w młodym wieku, nie pozostawiając po sobie potomków.

Katarzyna pragnęła całkowicie oddać się Panu Bogu, tymczasem, wbrew sobie została żoną i matką. Czy brak realizacji wymarzonego powołania oznaczał jej życiową porażkę? Być może sama zainteresowana tak o swoim życiu myślała… Nie miała podobno predyspozycji do małżeństwa ale wytrwała w nim do końca, doczekała też wnuków i prawnuczki. Przed śmiercią miała życzenie aby do trumny włożyć jej zakonny różaniec. Rodzina nie spełniła tej prośby. Nie ze złej woli ale przez roztargnienie i chyba niezrozumienie dlaczego to było dla Katarzyny ważne. 

Różaniec – świadek „przetrąconego” powołania – przeleżał zapomniany przez wiele dziesięcioleci w mieszkaniu jedynej córki Katarzyny. Tam natrafiła na niego najmłodsza prawnuczka, której prababcia Katarzyna nie zdążyła poznać. Smaczku tej historii dodaje fakt, że wspomniana prawnuczka –  która przyszła na świat w drugiej połowie XX wieku – również dostała na Chrzcie Świętym imię… Katarzyna. Tylko tyle, jak mogłoby się wydawać, miały ze sobą wspólnego, bo poza imieniem, marzenia dotyczące drogi życiowej były skrajnie różne. 

Prawnuczka Katarzyna życia konsekrowanego nie rozumiała ani się nim specjalnie nie interesowała, żyjąc w przekonaniu, że jej powołaniem jest małżeństwo i stworzenie katolickiej rodziny. W młodości wyglądem nie straszyła, lubiła wszystko co było związane z organizacją domowego ogniska, była dość zorganizowana i lubiła dzieci ze wzajemnością. W powszechnym przekonaniu miała predyspozycje do bycia żoną i matką – w zasadzie takie same predyspozycje jak większość młodych kobiet w związek małżeński wchodzących – a dodatkowo jej marzenie o założeniu rodziny zdawało się tylko potwierdzać powołanie do małżeństwa. Ku wielkiemu zaskoczeniu samej zainteresowanej i jej otoczenia, życiowego marzenia nie udało się Katarzynie zrealizować. Nie wyszła za mąż. Nie urodziła dzieci. Została – o zgrozo! – starą panną. Przez większą część swojego życia cierpiała okrutnie, w przekonaniu, że nie realizuje żadnego powołania. Jednym słowem – porażka! Nienawidziła samotności i szukała wszelkich sposobów żeby z jej szponów się wyrwać. Wszystko na nic. Nieoczekiwanie dla niej samej a także otoczenia, w którym żyła, to właśnie ta niekochana samotność stała się dla Katarzyny ostatnią deską ratunku. W chwili totalnej niemocy i na granicy rozpaczy, Katarzyna zawołała do Pana Boga aby pomógł jej zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.  Dobry Bóg nie pozostawił dziewczyny bez odpowiedzi, chociaż sporo czasu jej zajęło aby tę odpowiedź usłyszeć, zrozumieć a na koniec rozradować swe serce na jej  przyjęcie. Po wielu latach ucieczki przed samotnością, Katarzyna odważyła się stanąć twarzą w twarz z „życiowym potworem” aby zrozumieć dlaczego tak bardzo się go boi. Ta konfrontacja doprowadziła niespełnioną życiowo kobietę do odkrycia prawdy na temat powołania, o istnieniu którego nic wcześniej nie wiedziała…

O jakim powołaniu mowa? Kim tak naprawdę jest opisana powyżej druga Katarzyna? Stali czytelnicy niniejszego bloga, domyślili się zapewne, że jest nią sama autorka bloga a zarazem książki „O samotności inaczej” czyli ja, we własnej osobie. W mojej książce opisałam dość obszernie całą historię mozolnego odkrywania błogosławieństwa samotności oraz mój zachwyt nad „nieprzetartą drogą indywidualnego powołania”. Nieoczekiwanie dla mnie samej, to na tej właśnie drodze stałam się kobietą spełnioną, pomimo bardzo wielu niespełnionych marzeń. 

Dziś bez żadnych trudności jestem w stanie dostrzec sens i wartość każdego powołania, także tego niewybranego. Jestem szczęściarą, bo w przeciwieństwie do mojej prababci Katarzyny, mam szansę spojrzeć wstecz i w zachwycie podziękować Panu Bogu za podjęte przez nią „niewybrane” powołanie małżeńskie. Prababcia miała trudne życie, podobnie jak jej bliscy mieli trudne życie z nią ale to dzięki moim pradziadkom mogłam pojawić się na świecie także ja! Gdyby nie ich jedyna córka, moja babcia, a potem moja mama – nie pisałabym dziś tego tekstu. Gdyby nie moja siostra, a potem jej dzieci a teraz także wnuki – nie byłoby szóstego pokolenia w naszej rodzinie! Absurdalnie brzmiałoby stwierdzenie, że niezrealizowane pragnienie prababci Katarzyny było jej życiową porażką bo musiałabym wówczas uznać za porażkę także i moje życie. I chociaż przez znaczną jego część patrzyłam na nie krzywo nie zmienia to faktu, że z perspektywy Bożego spojrzenia – zarówno sens jak i ogromną wartość miało zawsze! Aby dostrzec tę prawdę musiałam jednak spojrzeć na nie w perspektywie wieczności a nie moich krótkowzrocznych życiowych marzeń i planów, choćby nie wiem jak szlachetnych.

Stosunkowo niedawno uzmysłowiłam sobie, że prababcia Katarzyna zrealizowała moje pragnienie założenia rodziny i z perspektywy wieczności całkiem nieźle jej to wyszło. Ech, ta wieczność… Jej perspektywa nadaje także sens i wartość mojego samotnego i bezdzietnego życia. Dziś to ja mam szanse zrealizować pragnienie prababci, pragnienie służenia Panu Bogu sercem niepodzielnym chociaż w całkiem innym „stylu” – nie w zakonie ale w życiu świeckim. Obym tylko potrafiła z Bożą pomocą „zrodzić” chociaż jedną duszę dla Nieba, na wzór jedynej córki mojej prababci, tak aby kolejne dusze zbawionych mogły osiągnąć WIECZNE SPEŁNIENIE W BOGU! Zabrzmiało zbyt patetycznie? Może dlatego, że jeszcze nie znacie ze szczegółami całej mojej historii…

Wszystkich zainteresowanych poznaniem tego jak odkryłam piękno i wartość samotności, zapraszam do lektury książki, która ukaże się nadkładem krakowskiego Wydawnictwa AA prawdopodobnie już w drugiej połowie października. Pierwszymi czytelniczkami tej publikacji mają szanse zostać panie, które w dniach od 20 do 22 października wybiorą się do Czernej na Dni Skupienia dla kobiet stanu wolnego w każdym wieku. Temat spotkania brzmi: „Wartość i znaczenie dziewictwa oraz czystości w życiu duchowym. Jak w dzisiejszym świecie wytrwać w czystości serca i ciała”. Nauki wygłosi dla nas Ojciec Konrad Małys – benedyktyn z Tyńca, któremu ten temat leży na sercu i co bardzo ważne, potrafi o nim mówić językiem zrozumiałym dla zwykłego śmiertelnika. 😉 

Na koniec dodam, że na corocznych rekolekcjach w Czernej mamy zapewnioną: codzienną Mszę Świętą (w kaplicy Domu Rekolekcyjnego), nocną Adorację (z soboty na niedzielę), konferencje i homilie, czas na spacer (po malowniczej okolicy i w sąsiedztwie Klasztoru Karmelitów Bosych gdzie znajduje się obraz Matki Bożej Szkaplerznej) a także krótką wymianę wrażeń i kontaktów na zakończenie (w urokliwej jadalni z mini księgarenką – ufam, że będzie tam już dostępna wspomniana książka „O samotności inaczej”). 🙂 

Serdecznie zapraszam i kto wie, być może do zobaczenia wkrótce?! 
JAHID mężna-niezamężna


ZAPISY:

Dom Rekolekcyjny Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus
Czerna 196; 32 – 065 Krzeszowice

e-mail: rekol@karmel.pl

tel. (12) 282 12 45 lub 282 65 41 lub 784 975 824
Od poniedziałku do soboty w godz.: 8:30 – 11:30 oraz 15:00 – 17:15

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *