Kim jest JAHID? 1/2

W maju 2017 roku pewien kapłan  pobłogosławił mnie dwukrotnie robiąc znak krzyża na moim czole. Z wielkim pokojem i takim – nazwałabym to… uśmiechem wewnętrznym – wymówił nade mną słowo JAHID. Kiedy, jednak wyjaśnił, że to słowo po hebrajsku znaczy: samotna – sparaliżowało mnie w jednym momencie! To ja 30 lat usiłuję wyrwać się ze szponów samotności, a ten kapłan, który był dla mnie ostatnią deską ratunku, dobija mnie „namaszczając” niejako takim imieniem? Przez dłuższą chwilę nie wiedziałam co o tym myśleć. Jednak zaraz po tej burzy myśli i uczuć, moje serce wypełnił pokój. Nie banalny „święty spokój”, ale prawdziwy Boży pokój. Dotarło do mnie, że istnieje w życiu taki rodzaj błogosławieństwa czyli szczęścia, o istnieniu którego nie miałam zielonego pojęcia. Błogosławieństwo samotności!

Nie podejrzewałam wówczas, że będzie to w zasadzie finał mojej wieloletniej wędrówki ku odkryciu prawdy na temat samotności. Tą prawdą nie są kolejne ludzkie wizje czy nowinki psychologicznej analizy na temat bólu istnienia. Co nią jest? 

Dziś już wiem, że dla mnie, kobiety wierzącej, która świadomie wybiera i stawia Boga na pierwszym miejscu w życiu, radykalnie i bezkompromisowo, wbrew temu co świat chce nam narzucić, tą prawdą jest BOŻE SPOJRZENIE NA SAMOTNOŚĆ. Ludzkie stereotypy, krzywdzące i raniące opinie wynikające z lęków i nierozwiązanych problemów naszych adwersarzy oraz nieprzemyślane (a już na pewno nieprzemodlone) interpretacje Bożych słów na temat samotności i powołania kobiety (które nadal można usłyszeć w konfesjonale czy z ambony), są powodem cierpienia wielu wierzących kobiet niezamężnych i samotnych nie z wyboru. Utwierdzają w fałszywych przekonaniach na temat tego, czym jest szczęście i gdzie go szukać. Sugerują, że życie samotne jest jedną wielką porażką. Dziś już wiem, że to nie moje życie jest upośledzone, ale było nim moje myślenie, skażone chorymi wizjami świata, myślenie pozbawione krystalicznie czystego spojrzenia żywego Boga, obecnego w życiu każdego człowieka. To Jego obecność sprawia, że każde życie jest święte i błogosławione! Powołani jesteśmy do życia w pełni, już dziś, tu i teraz, bez względu na wiek, wagę i wykształcenie, bez względu na stan posiadania i stan cywilny, bez względu na to czy mamy ludzi obok siebie czy jesteśmy w tym momencie sami jak palec. 

Stwierdzenia w ustach osoby wierzącej typu: jestem sam, nieszczęśliwy, niespełniony, zrozpaczony, niezrealizowany, życie w pojedynkę nie ma sensu, bez męża i dzieci nie jestem stuprocentową kobietą, itp. nie świadczą o naszym problemie z samotnością. Świadczą jednoznacznie o tym, że MAMY PROBLEM Z NASZĄ WIARĄ. Możemy mieć długoletni staż wierzącego katolika i nie znać Boga, w którego teoretycznie wierzymy.  Przerobiłam to na swojej skórze. Hm… możemy być praktykującymi katolikami , którzy wierzą nie w Boga, tylko we własne wyobrażenia na Jego temat. Wierzymy w całą masę bóstw i bożków, często są nimi nasze myśli, wizje i marzenia życiowe, a także najbliższe nam osoby. Mamy problem z naszą wiarą, bo nie znamy prawdziwego Boga i nawet nie staramy się Go poznać! Nasza edukacja najczęściej kończy się w szkole podstawowej, w niektórych wypadkach w liceum. Gdybyśmy rzeczywiście w Boga wierzyli, nie oskarżalibyśmy Go o wszystkie nieszczęścia nasze i całego świata. Przeciwnie, z ufnością staralibyśmy się przyjąć każdą sytuacją naszego życia, dosłownie każdą, tą fajną i przyjemną, ale także tą trudną, a nawet dramatyczną. W obecności Boga dosłownie wszystko nabiera nowego sensu, a bez Niego oglądamy dosłownie wszystko jak w krzywym zwierciadle. Nie wystarczy wierzyć w Boga (diabeł też w Niego wierzy – sic!), trzeba wierzyć Bogu!

To, co po ludzku wydaje nam się szczęściem i jakimś zabezpieczeniem, to jedna wielka „ściema”, która czasem daje nam ochłap iluzji szczęścia i słodyczy, ale zaraz potem życie uprzykrzy na tyle, aby przypadkiem poczucia SPEŁNIENIA nie doświadczyć. Święta Teresa z Ávila trafiła w sedno pisząc: BÓG SAM WYSTARCZY! Jeśli z jakichkolwiek powodów, wzdrygamy się i otrzepujemy na dźwięk tego stwierdzenia, to znak, że mimo deklaracji przynależności do Świętego Kościoła Katolickiego, nie znamy i nie doświadczyliśmy realnej i osobowej miłości Boga. A co ciekawe i dramatyczne zarazem, regularnie łamiemy najważniejsze, pierwsze przykazanie Boże. Z bólem muszę przyznać, że stosunkowo do niedawna, chociaż nieświadomie, tkwiłam w tym grzechu po uszy! Inaczej i dosadniej: próbowałam dwóm panom służyć. (Mt 6, 24) 

„Nigdzie tak wyraźnie nie uświadamiamy sobie naszego wewnętrznego rozbicia jak w samotności, ale to nie samotność nas rozbija, tylko rozbicie widać w samotności. Żadne też doświadczenie nie może rozpocząć procesu reintegracji, jak właśnie samotność. (…) SAMOTNY, TO JEDYNY. Kto jest samotny, ma szansę być JEDYNYM… w swoim rodzaju, czyli takim jak Bóg!
Być jedynym to również być zintegrowanym – niepodzielnym! Samotność w języku hebrajskim Biblia oddaje przez określenie „JAHID”, czyli „jedyny”, „sam”, „opuszczony”. Samotny, to ktoś JEDYNY, jak sam Bóg!
No właśnie. Tylko Bóg jest EHAD (rdzeń dla słowa JAHID), czyli „jedyny”. Talmud mówi, że Bóg przede wszystkim jest Jedyny i tylko dusza ludzka jest do Niego najpodobniejsza ze stworzeń, gdyż jest właśnie „jedyna”, wszystko inne jest stworzone parami.
”.

„Wolni od niemocy” – O. Augustyn Pelanowski OSPPE/

Bolesne próby stawania w prawdzie o sobie, konsekwentne szukanie odpowiedzi na nurtujące mnie pytania i godziny spędzone na Adoracji Najświętszego Sakramentu, przygotowały w moim sercu grunt do przyjęcia całym sercem i w całkowitym zawierzeniu, Bożej wizji na temat samotności. Dopiero gdy przestałam słuchać ludzkich teorii mogłam usłyszeć subtelny Boży głos a słowo wypowiedziane nade mną przez kapłana – JAHID (samotna, jedyna) – stało się moim nowym imieniem. To imię w wyjątkowy sposób świadczy o mojej tożsamości…

Kim jest JAHID? 2/2

4 komentarze

  • iga

    To ja ponownie. Z gamą przeróżnych uczuć poczytuję Pani osobiste refleksje dotyczące samotności nie z wyboru.

    Ludzkie teorie a więc – reakcje .( w zależności od środowiska).. – są jak działa z dobrą amunicją w pogotowiu na wystrzelenie jak tylko pojawi się w zasięgu „ofiara”. Księża wyjątkowo są uczuleni na problem kobiety niezamężnej
    Znany duszpasterz rodzin – psycholog – na prelekcji wygłosił ,że samotność jest złem…..i w ogóle jak księża muszą uważać na samotne panie….
    Po powrocie do domu – w celu odreagowania – zajrzałam do ” Modlitwa i Czyn” Óuasta, aby poszukać coś o samotności i otworzyłam na stronie z takim zdaniem – samotność jest przekleństwem, Pan Bóg nie nie chciał, aby człowiek był sam….. Długa jest lista krzywdzących, raniących opinii na które jest narażona samotna kobieta. Mężne kobiety jakoś sobie radzą .Odnoszenie trudnych spraw do Pana Boga – nie mam takiej łaski.
    Relacja z Panem Bogiem zawsze była dla mnie sprawą prywatną. z zainteresowaniem wczytuję się w Pani głębokie refleksje dotykające sfery religijnej.

    • JAHID - mężna niezamężna

      Niestety, znani duszpasterze też popełniają błędy. 😉 Sporo takich wypowiedzi słyszałam ale jak je tak na spokojnie analizowałam, to doszłam do wniosku, że w większości chodzi o słownictwo, o wrzucanie wszystkiego do jednego wora i generalizowanie. Piszę o tym w felietonie, pt. „Wiosenne porządki”. Mylone jest pojęcie osamotnienia z samotnością. Co do fragmentów z Pisma Świętego i tłumaczenia ich jak komu pasuje – to kolejny skomplikowany temat. Wiele osób przytacza ten fragment, że Pan Bóg nie chciał żeby człowiek był sam ale jakoś mało kto chce pamiętać, że w pierwszej kolejności Bóg zaprasza nas do relacji z Nim a jeśli z człowiekiem to z KAŻDYM człowiekiem a nie tylko potencjalnym mężem/żoną. 🙂 Dziękuję za Pani komentarze i zachęcam do „odnoszenia trudnych spraw do Pana Boga” – może to i łaska ale w dużej mierze także akt naszej wolnej i dobrej woli. Uczę się tej postawy nieustająco – z lepszym lub gorszym skutkiem 😉 – ale zawsze z głębokim przekonaniem, że trudno o lepszego powiernika w trudnych sprawach niż Ten, który zna mnie najlepiej… Pozdrawiam serdecznie. 🙂

      • Elisheba

        cyt
        Historia Żydów w Polsce
        „Odważny wybór własnej drogi życiowej. Również odważny wątek (nie wiemy czy zamierzony) genderowy: Jahid to jest rodzaj męski („jedyny”), wiec zastanawia czy celowo nie posłużono się tu rodzajem żeńskim (Jehida – „jedyna”)? Może rzeczywiście to zasadne, skoro w przypadku zamierzonej samotności płeć nie odgrywa znaczenia. Jest jeszcze jedna kwestia związana z tym rdzeniem, otóż wiąże się on także z czymś przeciwnym: z byciem razem (jahad).”

        czyli można powiedzieć, że nie było to ”namaszczenie imieniem”, a naznaczenie drogi życiowej. Pan wyznaczył kierunek: „-nie znajdziesz spokoju na innej drodze jak tylko na mojej.” Jahid to Pan jako jedyny. A więc tytuł bloga to połączenie drogi życiowej i odpowiedź powołanej, na to zawołanie: Jahid (czyli Jedyny) i mężna niezamężna ( czyli Pani- tak)
        🙂 Pozdr

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *