Niedźwiedzia przysługa.

Najbardziej wzruszają mnie takie wydarzenia mojego życia, na które nie mam większego wpływu albo wręcz wynikają z mojej słabości. Kiedy po pewnym czasie widać piękne owoce tych na pozór „niepozornych” zdarzeń, serce moje przepełnia wdzięczność i radość z powodu bliskości Boga, Jego poczucia humoru i subtelnych ingerencji w najmniej oczekiwanym momencie. 

Kilka lat temu, losy akademii tańca, którą prowadzę od 2007 roku, zawisły na włosku. Z dnia na dzień dowiedziałam się, że sala taneczna, na której prowadziłam zajęcia prawie od początku istnienia akademii, będzie remontowana a potem parkiet będzie już pod „ścisłą ochroną”. Kto pracuje w branży tanecznej wie, że nie jest łatwo znaleźć odpowiednią salę taneczną, w konkretnych godzinach, zwłaszcza gdy zajęcia dotyczą tańca flamenco. Podłoga jest jednym z najważniejszych elementów, zapewniających nie tylko przyjemność ze słuchania wystukiwanych rytmów ale przede wszystkim ze względu na bezpieczeństwo i ochronę stawów kolanowych tancerek. Ale spokojnie, ten wpis wbrew pozorom nie będzie o flamenco chociaż wszystko zaczęło się właśnie od tej trudnej sytuacji zawodowej w jakiej się znalazłam. Opatrzność Boża nad nami czuwała. Po miesiącu szturmowania nieba wraz z moimi uczennicami, trafiłam do centrum kultury, które cieszy się dużą renomą w całym mieście i co dla mnie było najważniejsze, ma profesjonalne podłogi taneczne. To był na prawdę cud ponieważ na początku sezonu tanecznego, praktycznie wszystkie ośrodki taneczne mają pełne obłożenie. Podobnie było i w tym miejscu. Oprócz godzin wieczornych jakie mnie interesowały, dodatkowym utrudnieniem był, jeden jedyny dzień tygodnia, jaki wchodził w rachubę. Potrzebowałam salę taneczną konkretnie w czwartki. Podczas spotkania z panią dyrektor artystyczną wspomnianego ośrodka – kiedy rozłożyła olbrzymia płachtę z rozpiską na każdy dzień – nie miałam dużych nadziei na jakiekolwiek okienko w rozkładzie zajęć. Gdy z uwagą śledziłyśmy każde okienko tabeli i wydawało się, że wszystko jest już szczelnie wypełnione, nagle dostrzegłyśmy jedno wolne miejsce. Jakież było nasze zdziwienie kiedy dotarło do nas, że jest ono w późnych godzinach wieczornych i w… CZWARTEK! 

Sytuacja była prawie idealna. Piszę prawie, ponieważ godziny wieczorne, na których zależało moim uczennicom, były tak na prawdę prawie nocne. Zaczynałyśmy zajęcia o godzinie 20:15 a kończyłyśmy o 22:15. Większość Pań jest pracująca więc było to dla nich nie lada wyzwanie. Po skończeniu zajęć, zanim się przebrałam i pozamykałam wszystkie pomieszczenia, to opuszczałam ośrodek mniej więcej o 22:40. I tu zaczyna się właściwa historia. Późny wysiłek fizyczny sprawiał, że rozpierała mnie energia. Potrzebowałam wyciszenia bo wiedziałam, że i tak bardzo długo nie zasnę. Postanowiłam „wykorzystać” ten czas i zaczęłam jeździć na nocną adorację Najświętszego Sakramentu. Zazwyczaj trwała ona od 23:00 do 24:00. To był piękny czas. Początkowo te adoracje były wypełnione „mną”. Wpadałam do kaplicy i zarzucałam Pana Jezusa swoimi problemami i troskami dnia codziennego. Po pewnym czasie to „gadanie” mnie zmęczyło i zaczęło do mnie docierać, że „biedny” ten Pan Jezus bo moje „wizyty”, w sumie niewiele mają wspólnego z adoracją Jego Oblicza. Tak zaczęłam uczyć się trwania w obecności Jezusa. Chyba mniej więcej w tym czasie – niestety nie pamiętam dokładnie kiedy i jak to się stało – dowiedziałam się, że godzina adoracji w czwartki, między 23:00 a 24:00 to… GODZINA ŚWIĘTA. Nic wcześniej o niej nie wiedziałam. Zaczęłam wertować „internety” i jakież było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałam się, że ten czas, to wyjątkowy moment, w którym mamy adorować naszego Pana cierpiącego w Ogrójcu. W dodatku, że jest to czas, o który prosi sam JEZUS. 

Takie były początki mojego uczestnictwa w Godzinie Świętej. Mam wrażenie jakby Pan Jezus sam mnie przyprowadził do Siebie i w taki naturalny sposób wprowadził w to nabożeństwo. Znacznie wcześniej niż czwartkowe adoracje, wciągnęły mnie wyjazdy na rekolekcje w milczeniu, na tak zwaną Pustelnię. Jeden z ośrodków rekolekcyjny, do którego jeżdzę, znajduje się na polanie Rynias, w Tatrach (polecam także weekendy pustelnicze u Ojców Karmelitów w Wadowicach). Kiedy miałam sprawny samochód, to wyjeżdżałam nim na samą polanę ale w ostatnich latach, coraz częściej wychodziłam na nią pieszo. Bagaże przywoził ojciec, który jest opiekunem całego ośrodka. Jakieś dwa lata temu, kiedy wybrałam się na Pustelnię, okazało się, że po lesie i okolicach, spaceruje wyluzowana niedźwiedzica. Kiedy zaczęła schodzić już blisko domostw a moja znajoma zetknęła się z nią osobiście, na drodze prowadzącej do ośrodka (na szczęście koleżanka była w samochodzie), to straciłam ochotę do samotnych wędrówek po lesie. Sam ośrodek na Ryniasie składa się z kilku domów. W tym, w którym mieszkałam, nie było niestety kaplicy a zbliżał się czwartek i Godzina Święta. Zaczęłam kombinować kogo by tu namówić na nocną adorację bo podszyta tchórzem, bałam się po ciemku przejść krótkiego odcinka jaki dzielił mnie od drugiego domu, w którym była kaplica. Zaproponowałam jednej dziewczynie aby poszła ze mną. Okazało się, że nie tylko podchwyciła pomysł adoracji ale opowiedziała o tym pozostałym uczestnikom, w tym jednemu kapłanowi, który zgodził się nam wystawić Najświętszy Sakrament. Byłam ogromnie wzruszona i zaskoczona a zarazem wdzięczna Panu Bogu za moją słabość. Bo gdyby nie to moje tchórzostwo, to czuwałabym samotnie przed Tabernakulum a tak, trwaliśmy przed Obliczem Pana w prawie pełnym składzie rekolekcyjnych uczestników. 

Ale na tym nie koniec historii. Rok później od tego wydarzenia, brałam udział w rekolekcjach, które prowadził wspomniany kapłan, uczestnik Pustelni. Powiedział wówczas piękne świadectwo na temat Godziny Świętej. Co prawda odprawiał regularnie Godzinę Świętą, ale nic nie wiedział o tej konkretnej, „czwartkowej”, o której mówił Pan Jezus do świętej Małgorzaty Alacoque. Dzięki tej mojej „tchórzliwej” akcji, podczas Pustelni, został zainspirowny do szukania informacji o tym nabożeństwie. Dowiedział się, że praktykowała go także św. Faustyna Kowalska oraz św. Jan Paweł II. Dotarł też do słów, które w Paray-le-Monial Chrystus Pan mówił do swojej powiernicy: „A we wszystkie noce z czwartku na piątek dam ci uczestnictwo w tym śmiertelnym smutku, który odczuwałem w Ogrodzie Oliwnym. I żeby mi towarzyszyć w tej pokornej modlitwie, którą zanosiłem wówczas do mojego Ojca wśród wszystkich moich udręczeń, będziesz wstawać między godziną jedenastą a północą, by w ciągu godziny klęczeć wraz ze Mną z twarzą pochyloną ku ziemi. A czynić to będziesz dla uśmierzenia gniewu Bożego, błagając o miłosierdzie tak dla grzeszników, jak dla zgładzenia w pewien sposób goryczy, którą czułem z powodu opuszczenia apostołów, tak iż musiałem im czynić wyrzuty, że nie mogli czuwać ze mną jednej godziny”. 

Słuchając tego świadectwa przeszyły mnie ciarki. Pomyślałam, że to jednak nie dzięki mnie ten kapłan dowiedział się o czwartkowej Godzinie Świętej. Nie mnie przypada ta „zasługa”. Ja jedyne co zrobiłam to… bałam się pójść w nocy do kaplicy! Tak na prawdę, to tej niedźwiedzicy powinniśmy wszyscy podziękować. To była dosłownie niedźwiedzia przysługa, a nie ta przysłowiowa, która nie ma w zwyczaju pozytywnego zakończenia. Z dalszej części świadectwa, dowiedziałam się, że ten kapłan zachęcił wiele osób ze swojego otoczenia do praktykowania czwartkowej Godziny Świętej. Do tego stopnia, że pojawiło się w niektórych parafiach. Tym razem, to ja poczułam się zainspirowana. Zamarzyło mi się abym w mojej parafii mogła adorować Pana Jezusa. Nosiłam to pragnienie w sercu przez kilka miesięcy. Cotygodniowe wyjazdy do odległej kaplicy z wieczystą Adoracją Najświętszego Sakramentu, stawały się dla mnie coraz trudniejsze. Zwłaszcza ze względu na sytuację związaną z szaleństwem koronawirusa. Od pierwszego lockdownu mija rok a tym samym rok mojego wymuszonego bezrobocia. Bez pracy, każdy najdrobniejszy wydatek jest trudny. Zastanawiałam się jak długo będzie mnie stać na te „nocne wyprawy”. Na odpowiedź nie musiałam czekać długo. Opatrznościowo poznałam kapłana z mojej parafii, któremu zaproponowałam wprowadzenie takiego czwartkowego nabożeństwa. Za zgodą naszego księdza proboszcza, 7 stycznia 2021, w pierwszy czwartek miesiąca zebraliśmy się na adoracji w naszym kościele parafialnym. Wątpliwości co do frekwencji były duże. Ale jeszcze większe było zaskoczenie kiedy zebraliśmy się o 23:00 i ujrzeliśmy kościół wypełniony! Mimo tak późnej pory i mimo, tego że na drugi dzień niektórzy musieli pójść wcześnie do pracy. Nie zapomnę tego zdziwienia i uśmiechów na twarzach a u niektórych także łez wzruszenia w oku, kiedy opuszczaliśmy świątynię po pierwszej wspólnej adoracji. Od tego dnia, w każdy czwartek spotykamy się na nocnej Godzinie Świętej. Frekwencja nadal jest duża. Ufam, że z owoców tego czuwania będą korzystać nie tylko jej uczestnicy ale cały Kościół święty. 

Na tym nie kończy się ta historia tylko moje dzielenie się na temat „niedźwiedziej” przysługi. Piszę o tym aby zachęcić, tych którzy praktykują już czwartkową Godzinę Świętą, do organizowania tego nabożeństwa w swoich parafiach. Wiem, że niektórzy praktykują tę godzinę w domu albo w kościele ale we wcześniejszych godzinach. Mam świadomość jakim wysiłkiem jest nocna adoracja ale może warto zaproponować ją proboszczowi Waszej parafii. Zachęcam do rozpalania kolejnych światełek na mapie naszych wiosek i miast. Nie chowajmy tego skarbu dla siebie! Niech prośba Jezusa znajdzie odpowiedź w sercu każdego katolika kochającego Kościół. Odpowiedzmy na prośbę Pana szczególnie w tych czasach zamętu i rozłamów. Można zaklinać rzeczywistość ale przecież gołym okiem widać, że nie dzieje się dobrze. Wynagradzajmy Bogu za własne grzechy i grzechy świata całego, za coraz liczniejsze profanacje i świętokradztwo, módlmy się szczególnie za kapłanów… A tych, którzy być może nigdy takiej Godziny Świętej nie odprawiali, zachęcam aby chociaż raz spróbowali. Niech ta końcówka Wielkiego Postu stanie się dobrą motywacją do rozpoczęcia nieustającej pokuty, może już od najbliższego czwartku… przez zbliżający się Wielki Czwartek, i przez wszystkie czwartki, które przyjdzie nam jeszcze z Bożej łaski przeżyć.

LINKI dotyczące bezpośrednio GODZINY ŚWIĘTEJ:
1. Bernardynki z Krakowa
2. Hora Sancta w Jerozolimie
3. Strona wogrojcu.pl
4. Arcybractwo Straży Honorowej NSPJ w Przemyślu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *