Jezus, w dzisiejszych czasach wydaje się być bez szans.
Ta Jego niepojęta dla zwykłego śmiertelnika wizja bezżenności dla Królestwa Bożego wydaje się chora i nieludzka. Jego tęsknota za człowiekiem oddanym Mu bezgranicznie i bezwarunkowo, mało kogo wzrusza. Jego miłość jest taka mało romantyczna i niezbyt pociągająca. Przecież chwila adoracji Najświętszego Sakramentu, to nie powód aby serce mocniej zabiło. Zresztą jak ma szybciej bić skoro sam zainteresowany ukrywa się pod postacią Hostii i przesiaduje w monstrancji zatopiony w złocie i drogocennych kamieniach. Co najwyżej może obudzić – wśród bardziej wyrobionych znawców – zachwyt nad kunsztem sztuki jubilerskiej ale przecież motyli do lotu w brzuchu nie podniesie.
Tak, Jezus wydaje się obecnie praktycznie bez szans.
Jaki celibat? Jaka bezżenność dla Królestwa Bożego? Dawniej, kiedy ludzie byli bardziej zacofani, niewyrobieni intelektualnie, nie mieli wiedzy psychologicznej i medycznej, to można było im celibat proponować. Dziś już „wiemy”, że wstrzemięźliwość seksualna prowadzi do wynaturzenia, zaburzeń psychicznych a jakby tego było mało, to nawet powoduje raka. Przynajmniej u kobiet, bo nie rodzą dzieci i nie karmią piersią. Dziś już jesteśmy „mądrzy” i już to wszystko „wiemy”. (*)
…
Jesień. Urocza ławeczka w parku.
On trzyma ją w objęciach. Wtuleni w siebie i zapatrzeni w opadające na ziemię liście kasztana.
Tramwaj.
Ona siedzi na jego kolanach i wymieniają tak namiętnie pocałunki, że przejechali chyba z pięć przystanków nie zwracając na nic i na nikogo uwagi.
Salon.
Serfowanie po sieci. Mam, są! Te wspaniałe zdjęcia i memy, na których, np. on całuje jej okrągły brzuszek, w ósmym miesiącu ciąży. Ona schyla głowę aby złożyć z kolei pocałunek na jego głowie. Ciary przechodzą, prawda? Mam! Tym razem cudna grafika. Przedstawiająca następujące po sobie sekwencje: kobieta w ciąży – kobieta z niemowlakiem na ręku – kobieta z przedszkolakiem – kobieta ramię w ramię ze swoją dorosłą już córką – ta sama kobieta-mama pokurczona i skulona, już jako staruszka na rękach swojej córki – na koniec kobieta-córka z brzuszkiem, przy nadziei.
Takich zdjęć w sieci jest cała masa i robią furorę. Zdobywają największą ilość „lajków”. No może przesadziłam – największą mają kotki i pieski. Tak czy siak, bardzo wzruszają. Co poniektórych utwierdzają w poczuciu własnej wartości. U innych budzą tęsknotę i poczucie niespełnienia. Hm… no bo co może poczuć dajmy na to, taka bezdzietna kobieta, widząc na fejsie krążącą u setek znajomych, wyżej opisaną grafikę? Jej przecież żadna córka na rękach nosić nie będzie…
Wieczór.
Trzeba odreagować i dobrze zmotywować się na kolejny dzień. Niezawodna będzie komedia romantyczna. Jedna, druga, trzecia… Powiadają: siedź w kącie a znajdą cię! No i znalazł ją! I staje na głowie żeby ją zdobyć! Nawet żonę zostawił i dzieci. Jest „wolny i cały” dla niej!
Sic! Wyłączyli prąd.
Nie szkodzi. Mamy w szufladzie zapas świec zapachowych oraz… powieści i romansidła, trochę kolorowych magazynów. Harlequiny i im podobne. Soft pornografia dla kobiet chociaż żadna z pań się nie przyzna, nawet sama przed sobą, że od takiego gatunku jest uzależniona. Może kiedyś, na kozetce dowie się o tym od psychologa?
…
Tak, Jezus wydaje się obecnie praktycznie bez szans.
Całymi dniami wpatrujemy się w obrazy i przeróżne scenki rodzajowe, które formatują nasz sposób postrzegania. Nasza wizja miłości powstaje w dużej mierze na podstawie tego co zobaczyłyśmy i co bezpośrednio wpływa na naszą wyobraźnię. Bywa, że patrzymy na to, na co nie mamy ochoty patrzeć. Reklamy z podtekstami i seksualnymi odniesieniami wiszą na bilbordach bądź gdzie. W telewizji a także w internecie chłoniemy obrazy podświadomie, nawet o tym nie wiedząc. A to co już raz zobaczyłyśmy, to się nie „od-zobaczy”, tylko pozostaje w nas na zawsze. Zamknięcie oczu w niczym nam już nie pomoże. I tak, powolutku, tracimy wzrok. Co prawda okulista twierdzi, że żadnych niepokojących zmian w oczach nie widzi i nawet ma rację. Bowiem nasze zaburzenie patrzenia jest znacznie poważniejsze i wykracza poza kompetencje najlepszego specjalisty okulistyki XXI wieku. Mam na myśli zaburzenie widzenia duchowego. Czy mamy tego świadomość czy nie, to właśnie od tego spojrzenia zależy nasze być albo nie być. Nasze tu i teraz ale co ważniejsze, nasza wieczność!
Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle.
(Mt 6,22-23)
Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności.
Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność!”
O mój Jezu, to nie Ty jesteś bez szans!
Bez szans jesteśmy my sami jeśli ignorujemy naszą ślepotę i pogrążamy się w ciemnościach własnych wyobrażeń, interpretacji i ocen Twojego Słowa. Paradoks naszego chorego widzenia polega na tym, że chociaż patrzymy, to nie widzimy! Albo inaczej, widzimy to, co chcemy zobaczyć. Karmimy wzrok obrazami, które skutecznie zaciemniają obraz Bożej wizji na temat bezżenności dla Królestwa Bożego. A wizja ta chociaż nieziemska to dostępna jest dla każdego! Hm… dla każdego, kto chce ją poznać/zobaczyć. Potrzebujemy do tego jednak zdrowych oczu aby Boże światło mogło rozświetlić mroki naszej zgnębionej i pogrążonej w ciemnościach duszy. Jeśli nie widzę i nie rozumiem jakiejś rzeczywistości, o której naucza sam Jezus Chrystus, to mam dwa wyjścia. Odrzucić ją i na własne życzenie pogrążyć się w ciemnościach zwodniczej samowystarczalności albo poprosić Jezusa aby dotknął moich oczu i uzdrowił moją ślepotę.
Dawniej gdy widziałam zakochaną parę na ławeczce, to budziły się we mnie sprzeczne emocje. Cieszyłam się że trafili na siebie a po chwili pogrążałam się w smutku. Bywało że budziła się we mnie zazdrość bo chciałam być na ich miejscu. Mój wzrok był tak wyostrzony, że w pewnym momencie widziałam wszędzie tylko zakochanych. Stale właśnie na takie pary wpadałam. Podobnie reagują kobiety, które nie mogą mieć dzieci, poroniły lub dokonały aborcji. Wszędzie widzą pociechy innych oraz kobiety w ciąży. Bywa, że te spotkania są niebywale trudne do zniesienia. Bo tak to już jest, że „gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje”. (Mt 6, 21) Jeśli w moim sercu Bóg nie zajmuje pierwszego miejsca, tylko coś lub ktoś staje się dla mnie największym skarbem i wartością (małżeństwo, macierzyństwo, seksualność, sława, pieniądze, itp.), wtedy całe moje serce, myśli, wyobraźnia i pragnienia koncentrują się na tym skarbie. Jesteśmy wówczas zaślepieni i nic innego nie widzimy. Brak tego wymarzonego „skarbu” staje się cierpieniem nieustannym.
Pozwól Panie abym przejrzał!
(J 10, 51-52)
Na koniec jeszcze jedna refleksja na temat obrazów, które zniekształcają nasze postrzeganie rzeczywistości w Bożym świetle. Czy wystarczy tylko na coś nie patrzeć? Okazuje się, że nie! W życiu duchowym nie ma próżni. Nie wystarczy zerwać ze złymi nawykami. Trzeba wyrobić nowe, zdrowe nawyki – w tym wypadku nawyki duchowe. No tak ale na co w dzisiejszych czasach mam skierować wzrok w temacie celibatu/bezżenności dla Królestwa Bożego?
Na palcach jednej ręki mogę policzyć znajomych kapłanów, którzy odprawiają Mszę Świętą w taki sposób, że od samego patrzenia – w jaki dotykają Ciała i Krwi Pańskiej – dociera do mnie, że uczestniczę w najważniejszym wydarzeniu nie tylko mojego życia ale i świata całego. To oni przyprowadzili mnie do Jezusa. Z kontemplacji Jego ziemskiego, bezżennego życia mogę czerpać siłę, motywację i głęboki sens bezżenności dla Królestwa Bożego. Serce rośnie gdy wsłuchuję się w słowa (nielicznych niestety) kapłanów, którzy chcą dzielić się otwarcie doświadczeniem nie tylko trudu ale i piękna celibatu. Jeden z nich, w autentyczny i prosty sposób, opowiadał mi kiedyś o trudach, które unieść może tylko i wyłącznie dzięki całkowitemu i bezwarunkowemu zawierzeniu się Maryi. O tym jak bez codziennego wpatrywania się w Oblicze Jezusa podczas adoracji Najświętszego Sakramentu, nie byłby w stanie w celibacie wytrwać. Mimo tych trudów i codziennej walki, jest szczęśliwy i ma świadomość jak jego bezżenność jest cenna i miła w oczach Pana! Pragnę dodać, że także w moich oczach! Bo dzięki takim świadectwom i ja nabieram sił do codziennych zmagań na drodze niewybranego celibatu. Każde świadectwo osób konsekrowanych (kapłanów, zakonników, sióstr zakonnych czy świeckich osób konsekrowanych) ma ogromne znaczenie dla rzeszy świeckich kobiet i mężczyzn, którym z różnych przyczyn przyszło żyć w bezżenności nie z wyboru. I chociaż nie był to ich wybór, to dzięki świadectwom dobrze przeżywanego celibatu, również oni mogą odkryć tę wspaniałą wartość bezżenności dla Królestwa Bożego. Dodam, że w dzisiejszych czasach nawet tak niepozorna rzecz jak strój kapłana – sutanna – staje się bardzo wymownym znakiem i „obrazem”, który do świata jednoznacznie przemawia. Dziwię się, że w ciągu niespełna 20 lat mentalność młodych, polskich kapłanów tak się zmieniła, że widujemy ich częściej „po cywilu” niż w sutannie. Ogromnie żałuję, że coraz mniej współczesnych kapłanów nie zdaje sobie sprawy z tego jak ważne – zwłaszcza dla wiernych stanu wolnego – jest ich świadectwo i zamiast pielęgnować cenny dar jakim zostali obdarzeni, szukają furtek aby z celibatu zrezygnować. Tak, łatwo nie jest i nie będzie ale tym większa nagroda czeka nas przecież w Niebie! Czy katolikom XXI wieku jeszcze na niej zależy? (Mk 10, 28-31)
ps. Najskuteczniejszym i niezawodnym sposobem na uzdrowienie naszej ślepoty jest Boża terapia, o której wspominam w dwóch wpisach, pt. ADORACJA i CISZA.
Jesteś tego warta! Musisz to mieć! 1/8
Życie zgodne z powołaniem kobiety. 2/8
„Salpa maggiore” bez powołania. 3/8
Dwie drogi. Kropka. 4/8
Powszechna koncepcja powołania. 5/8
Poszukiwanie Bożej koncepcji powołania. 6/8
Celibat – wybór, dar, czy patologia? 7/8
„Światłem ciała jest oko”. 8/8
(*)
Encyklika Piusa XII SACRA VIRGINITAS O świętym dziewictwie:
„Opanowanie popędu seksualnego nie wynaturza człowieka
Błądzą ci wszyscy, których zdaniem naturalny instynkt seksualny to najważniejszy i najdonioślejszy z popędów natury ludzkiej, a przeto próba przeciwdziałania mu przez całe życie naraża człowieka na niebezpieczeństwa zaburzeń organicznych, zwłaszcza zaś systemu nerwowego, zakłócając równowagę psychiczną osobowości człowieka. Otóż zdanie takie rozmija się z prawdą, stwierdzoną przez osoby stateczne i stale uznawaną przez Kościół.
Już św. Tomasz bardzo słusznie zauważa, że w naszej naturze skłonność samozachowawcza tkwi głębiej od popędu seksualnego, który jest na drugim dopiero miejscu. A ponadto, zadaniem rozumu ludzkiego — a zarazem szczególnym przywilejem naszej natury — jest wywierać wpływ na najgłębsze bodźce i popędy zmysłowe, aby je uszlachetnić przez należyte nad nimi panowanie. Na nieszczęście po pierwszym grzechu Adama rozprzężone władze i żądze cielesne starają się opanować w nas nie tylko sferę zmysłów, ale i ducha, zaciemniając umysł i osłabiając wolę. Lecz dzięki łasce Jezusa Chrystusa płynącej z Sakramentów św., żyjąc duchem, panujemy nad ciałem [bierzemy je w niewolę].
Cnota czystości nie żąda od nas, ażebyśmy nie odczuwali bodźca pożądliwości, lecz żebyśmy go poddawali rozumowi i prawu łaski, do tego w miarę sił naszych dążąc, co jest w naszym życiu chrześcijańskim szlachetniejsze. Do zdobycia tego panowania duszy nad cielesnymi zmysłami nie wystarczy powstrzymać się od czynów, które są bezpośrednio przeciwne czystości, lecz koniecznie potrzeba dobrowolnie, całkowicie i szlachetnie zrezygnować z tego wszystkiego, co choćby tylko z daleka niezgodne jest z tą cnotą. Wtedy bowiem duch w pełni panuje nad ciałem i może swobodnie i w pokoju żyć życiem duchowym. Któż bowiem z tych, którzy w pełni opierają się na zasadach katolickich, mógłby nie dostrzec, że doskonała czystość i dziewictwo nie sprzeciwiają się moralnemu rozwojowi mężczyzn i niewiast oraz naturalnemu ich postępowi, a przeciwnie — jak najbardziej zwiększają go i uszlachetniają? Łaska sakramentalna nie czyni małżeństwa skuteczniejszym narzędziem dla zjednoczenia duszy z Bogiem od dziewictwa.
Ostatnio potępiliśmy ze smutkiem zdanie tych, co ośmielili się twierdzić, że jedynie małżeństwo może zapewnić naturalny rozwój osobowości ludzkiej i jej należyte udoskonalenie. Niektórzy bowiem uważają, że łaska uzyskana ex opere operato Sakramentem Małżeństwa tak bardzo uświęca pożycie małżeńskie, że staje się ono narzędziem skuteczniejszym niż samo dziewictwo dla zjednoczenia poszczególnych dusz z Bogiem, ponieważ małżeństwo chrześcijańskie, a nie dziewictwo, jest Sakramentem. Ogłaszamy ten pogląd fałszywym i szkodliwym. I owszem, Sakrament ten daje małżonkom łaskę do pełnienia święcie obowiązków małżeńskich, wzmacniając związek wzajemnej miłości, która jednoczy ich ze sobą. Nie w tym jednak celu jest ustanowiony, ażeby z pożycia małżeńskiego czynić narzędzie samo przez się przydatniejsze do zjednoczenia dusz z Bogiem, niż to uzyskują dusze oblubieńcze poprzez więź doskonałej z Nim miłości. Czyż przeciwnie Paweł Apostoł nie przyznaje małżonkom prawa powstrzymania się na pewien czas od pożycia małżeńskiego celem oddania się modlitwie, ponieważ tego rodzaju abstynencja daje większą wolność duszy, która chce oddać się sprawom niebieskim i modlitwie?”
Cała encyklika: tekst